www.hogwartdlanajlepszych.fora.pl

Lynn Wingfield

- Auć, przesadzasz. - wysyczała do siostry. - Nie zapominaj, że jeszcze dosyć niedawno nie miałam tych żeber. To wciąż boli.
Pomijając wkurzone spojrzenie Joan, sięgnęła do stołu po nową butelkę i napiła się z niej.

Esai Morales

- Dlaczego Lynn najczęściej można spotkać pijaną? Hmm...- zastanawiał się na głos chłopak.

Joan Wingfield

- Bo niektórzy mają coś takiego jak zdrowy rozsądek - powiedziała Joan odsuwając się od Lynn i zbliżając do Esaia - wiesz, ona dość dawno została go pozbawiona - dodała, pokazując siostrze język.

Esai Morales

- Szkoda, że teraz nie będę was mógł rozpoznać...jeszcze mi się kiedyś pomyślicie i zacznę się przymilać do Lynn - zaśmiał się obejmując Joan

Lynn Wingfield

- Wiesz, Esai, ja nie mam nic przeciwko. - uśmiechnęła się podle. - Ale twój penis mógłby mieć coś przeciwko byciu oderwanym od nosiciela.
Spojrzała na Joan.
- Powiedziała niedoszła samobójczyni... lub dziewczyna z fetyszem do tortur, jak wolisz. - dopiero po chwili skapowała się, że to niezbyt na miejscu dowcip.

Joan Wingfield

Joan skrzywiła się delikatnie.
- Twoje poczucie humoru... jest niesamowite - powiedziała kręcąc głową - ja samobójczynią? Kiedy...? - chcąc dac jednocześnie znak siostrze, żeby zmieniła temat.

Lynn Wingfield

- Wiesz, mogłam okazać się bardziej szalona, niż myślisz i rzucić coś gorszego, niż Cru... zresztą, nieważne. - zapaliła papierosa. - Mówiłaś coś o Quidditchu...?

Joan Wingfield

- Znam cię. Nie rzuciłabyś jej, z tak błahego powodu - stwierdziła Joan ziewając - taaak, właśnie, Quidditch. Czy tylko ja w towarzystwie jestem wybrykiem natury i nie lubię latać?

Esai Morales

- No, tak mi się wydaje biorąc pod uwagę fakt, iż prawie wszyscy tutaj zebrani zgłosili się do szkolnej drużyny - odpowiedział Esai

Joan Wingfield

- Miło. Zawsze wiedziałam, że jest we mnie coś wyjątkowego... tylko miałam nadzieję na pozytywną cechę... ale cóż, nie można mieć wszystkiego. Będę siedzieć na trybunach i wam kibicować, a co. Szczegół, że pewnie będziecie w przeciwnych drużynach.

Lynn Wingfield

- Nie zapominaj o mnie. - wtrąciła z uśmiechem. - Latanie, fuj... już wolę tą, no, te mugolskie zabawy z piłkami. Wiecie.
Zaciągnęła się.
- I na mnie nie liczcie w kwestii kibicowania. Moja twarz przyciąga tłuczki, nawet jak siedzę na trybunach.

Joan Wingfield

- Ciekawe dlaczego - powiedziała Joan z wyrazem samozadowolenia na twarzy. - Esai przypomnij... grasz jako kto? I od razu - co robisz na tej pozycji? Jedyna pozycja, która wiem co robi to obrońca, bo nazwa mówi sama przez się.

Esai Morales

-Gram jako ścigający...Ganiam za kaflem - odpowiedział

Joan Wingfield

- Matko, nie chcę wiedzieć co za idiota wymyślał te nazwy (tak, to jedyne zastrzeżenie moje do pana Polkowskiego Razz

) - powiedziała Joan odchylając się na krześle i ziewając.

Esai Morales

- Jesteś śpiąca? Jak coś to możesz się o mnie oprzeć... - zaproponował szybko ślizgon