www.hogwartdlanajlepszych.fora.pl

Esai Morales

- Zgadzam się z Ami. Joan jest dzisiaj do wszystkich bojowo nastawiona...Co się stało ? Nie układa Ci się z Jasonem? - zaśmiał się

Amy Kartha

- Ty też się uspokój Esai...A teraz pytanie do wszystkich !! Nie jedziecie na święta do domu? Zostajecie w szkole?

Esai Morales

- Ja jadę. Ale tylko na parę dni. - odpowiedział.

Jared Leto

- Mnie się o to nie pytaj. Chyba wszyscy wiecie, że zostaję na święta w szkole.

Joan Wingfield

- Zostaję, nie lubię się pakować... Z Jasonem, świetnie, dzięki, że pytasz - powiedziała słodko - ale nie będę wam na głowach siadać, Amy wychowałam się z Lynn na Boga, nie potrafię odpuścić - tudzież być miłą - gdy się dzieje coś interesującego. Do zobacznia, gołąbki moje.

Justin Smare

Do pokoju wspólnego krukonów na kolanach wślizną się Justin
-Siema!Jam jest Justin,co tam u was?
justin wstał a tuż przed jego twarzą zobaczył...

Peter Grinch

Petera:
-Powaliło cię?Spodnie se zedrzesz i co wtedy?Omało co się przez ciebie nie przewróciłem!Zejdź mi lepiej z oczu.Powiedział peter i Oddalił się na pezpieczną odległość poczym na głos powiedział:
-Kretyn!-A usłyszał(a) to...

Amy Kartha

...Amy.
- Dobrze powiedziane.
Następnie zwróciła się do Justina:
- Czy Ty masz coś nie tak z głową? Oddaj mi swoją deskę ! Ale to już ! - powiedziała po czym wzięła od chłopaka deskę, wyciągnęła różdżkę i wymówiła jakieś zaklęcie, po którym deska zamieniła sie w pył.
- Krukoni mają się zachowywać odpowiednio. A nie jakby wyszli ze stodoły! Rozumiesz mnie ? - powiedziała i usiadła na fotelu przy kominku

Ronalda Hooch

Do pokoju pośpiesznym krokiem wkroczyła profesor Hooch:
-Czemu zabrałaś mu Deskorolke?-zapytała-Czyżby zrobił coś złego?Amy?-Zapytała i łagodmym wzrokiem patrzała raz na Amy raz na Justina

Amy Kartha

- W tym domu panują pewne zasady...I nie dopuszczę, aby przez niego reputacja naszego domu zmalała. Na deskorolce to mógł sobie jeździć po błoniach a nie po szkole. I jestem pewna, że zarówno Jared, dyrektorka i nasz opiekun, zgodziliby się ze mną - odpowiedziała nauczycielce

Ronalda Hooch

Pani Hooch weszła do pokoju wspólnego krukonów i położyła Jareda na kanapie

Maribel Vea

- Dziękuję pani za pomoc - powiedziała Maribel głaszcząc chłopaka po głowie - Mam nadzieję że nic mu nie będzie.

Ronalda Hooch

-napewno-Odpowiedziała-nie wiem czy moge przyjąć go do szkolnej drużyny...-Powiedziała zawiedziona

Maribel Vea

Maribel wstała zaskoczona
- Jak to? - zapytała

Ronalda Hooch

-O mało co nie zasłabł-powiedziała-muszę porozmawiać z Dyrektorką-Żekła-Zapraszam cię do mojego gabinetu Maribel