www.hogwartdlanajlepszych.fora.pl

Koko Malacana

-Ja jestem w ciąży palancie!-Krzyknęła.-Idiota...-Dodała cicho.-To nikt ze szkoły.Szczerze?Nie wiem dokładnie kto to.

Esai Morales

Zaśmiał się, widząc minę dziewczyny.
- Co ty taka wybuchowa się zrobiłaś...ale przyznaję nieraz jestem palantem - puścił jej oczko - Jak możesz nie wiedzieć kto jest ojcem dziecka? Zresztą...nieważne. Może dyrka, by się zgodziła, żebyś wychowywała dziecko w szkole? Byłoby fajnie. Mógłbym ci pomóc...wiesz, ja też uważam, że to trochę nie w porządku wobec dziecka, jeśli nie będzie miało żadnego opiekuna płci męskiej...

Koko Malacana

-Mam nadzieje że się zgodzi.-Powiedziała i uśmiechnęłą się.-Jeśl naprawe chcesz wychowywać to dziecko,proszę.Dziękuje.-Dodała.-Nie wiem i już.Uderzył mnie w głowę.Ale trzeba żyć dalej!

Esai Morales

- Dzięki, że się zgodziłaś. Mówię ci, mam podejście do dzieci - uśmiechnął się - A skoro już będziemy mieli wychowywać to dziecko razem, to może...- nie wiedział jak to ująć. Stanął koło Koko - To może, zgodziłabyś się zostać...moją dziewczyną? - spuścił wzrok, niepewny reakcji ślizgonki

Maribel Vea

- Cześć ludziska - zawołała z daleka Maribel machając im ręką.
Podeszła do nich i każdego po kolei pocałowała w policzek - Co tam u was słychać?

Koko Malacana

Koko zignorowałą dziewczynę i wytrzeszczyła oczy.
-Ja...Jasne!-Powiedziała dość zdzorientowanym głosem.-Pewnie.-Uśmiechnęła się promiennie i podniosła wzrok.-Hej Maribel.

Esai Morales

- To fajnie - uśmiechnął się.
Chwilę popatrzył na Koko i powiedział - Dawno nie widziałem cię uśmiechniętej.
Następnie zwrócił się do puchonki - Cześć Maribel. Dawno cię nie widziałem. Gdzie się podziewałaś?

Koko Malacana

-Taż się zastawiałam,Maribel.-Dodała Koko.-Zaraz wrócę.Ide kupić lody.Po 2 minutach wróciła z czterema lodami w rożku.-Cytrynowe ja...Czekoladowe...Esai,truskawka Nasza i czekolada Maribel.

Maribel Vea

- Yyy, to tu, to tam - odpowiedziała nieco zdziwiona stanem rzeczy jaki tu zastała - Esai...czy ty właśnie...przestałeś byś singlem? Lepiej powiedz, że to nieprawda...- teraz odwróciła się do ślizgonki - Nie chcę twoich lodów !

Koko Malacana

-Jak chcesz.-Powiedziała i wyrzuciła lody.-Ale wisisz mi kasę.-Dodała z wrednym uśmiechem.-Nadal czuję do ciebie głębokie obrzydzenie.-Mruknęła.

Maribel Vea

- Ja ci wiszę kase? O nie, dziewuszko. Nie prosiłam, żebyś mi nic kupowała - powiedziała - I wiesz co? Ja też czuje do ciebie obrzydzenie.

Koko Malacana

-O!Usłyszałaś!-Powiedziała.-Okej,nie wisisz.-Dodała liżąc swojego loda.

Esai Morales

- Hej, dziewczyny. O co wy się w ogóle kłócicie? - zapytał nie nadążając za ich tokiem rozmowy.
Kiedy się uspokoiły odpowiedział Maribel - Noo, teraz jestem z Koko...

Koko Malacana

-Nic takiego.Przeszłość.-Mruknęła wyrzucając do kosza na śmieci papierek.-Cytryna...Mniam-Uśmiechnęła się.

Esai Morales

Esai też skończył jeść swojego loda.
Sięgnął ręką do kieszeni i wyciągnął pieniądze. Dał je Koko.
- Masz. Oddaję, za lody. Od dzisiaj masz chłopaka, więc nie musisz wydawać swoich pieniędzy. Jak coś chcesz, to wołaj.